Katowice - Hel 674km
Zacząłem więc jeździć ze Świętokrzyskimi kolarzami by podłapać troche formy.
I mimo swoich obaw co do formy zebrałem sie w piatek do pociągu jadącego w moje rodzinne strony, czyli Katowice. Jeszcze wpadłem do kurierów rowerowych gdzie mój brat jest dyspozytorem i tam juz sie przebrałem jak na maratończyka przystało w strój 1008.pl . Pod spodkiem czekał już prawie komplet naszego składu. Przywitania, pakowanie do samochodu rzeczy i hasło RUSZAMY. Sląsk jaki jest wszyscy wiedza co byli, zatłoczony i ruchliwy. Więc przez pierwsze 25km jechaliśmy od świateł do świateł. Lecz juz na obwodnicy Tarnowskich Gór zaczęła sie płynna grupowa jazda. I to jest to co lubie najbardziej. Super wyglądała nasza grupa 11 kolarzy mknąca 30-40km/h z wiatrem w plecy. Co jakiś czas wychodziłem na zmiane, co jakiś czas trzymałem tyły i tak nam zeszło do Wielunia gdzie gdy Tomek złapał gume zarządziliśmy postój. Zbiegło to sie z przyjazdem od strony częstochowy naszych dwóch kierowców. Którzy przewozili nasze rzeczy i prowiant. Cały czas sms-ami bądź rozmowa telefoniczną Informowałem Monike o postępach naszej eskapady, a Ona na bieżąco pisała na forum krótkie informacje które wiele osób śledziło. W tym Rebe i Łukasz R i Piotrek W
Po wymianie dętki i posileniu sie ruszyliśmy dalej na północ w strone Sieradza.
Był miły wieczór a upał juz zelżał ustępując miejsca orzeźwiającemu powiewowi nocy. I tak dotarliśmy do Sieradza gdzie zatrzymaliśmy sie pod tesco zakupić wode i ubrac rzeczy na noc. Mając kłopot ze swoja lampką w której w marcu po zderzeniu miom z wielkim psem połamał sie uchwyt,(założyłem prowizoryczny) ruszyłem z pod sklepu 5 min później i nie wiedząc gdzie jechać zadzwoniłem do Raptora. Zaczekał na mnie i po paru km szybkiej pogoni dogoniliśmy grupe.
Na horyzoncie złowrogo zaczęły sie pojawiac czarne chmury co jakis czas podświetlane wyładowaniemi czyt. błyskawice. hihi. Po drodze do Włocławka dołączył do nad mad a później także Rebe. I dojeżdżając do Włocławka skończyło się rumakowanie. Wiatr się zmienił , i zaczęło padać. Po spotkaniu z Piotrkiem Wasmundzkim i Łukaszem Rojewskim pod lidlem we Włocławki ruszyliśmy już w deszczu dalej na Toruń. Było zimno i wiało a na dodatek wylotówka z Włocławka wołała o pomste do nieba. Dziury dziury i..... koleiny. Już po paru kilometrach Mad zaliczył szlifa na jednej z kolein. Całe szczęście nie wpakował się pod samochód choć niewiele brakowało. Czołówka poszła do przodu a my zostalismy z tyłu. Po paru km zawinęlismy się wszyscy na stacje benzynowa , przemarznięci i przemoczeni. Tam zrobiłem bardzo słuszną rzecz. Założyłem sucha koszulke i zimowy windstoper a także neoprany na buty. W dalszej części drogi stwierdziłem że była to bardzo dobra decyzja. Pamietam jak dziś jak nas pogoda pokonała w Gliwicach w 2011r na dystansie 700km/24h. Teraz nie chcąc popełnic tego błędu zabrałem ze soba ubrania na każdą pogodę. Ze stacji paliw na której chwile zagrzaliśmy się do Torunia droga mimo że równiejsza była mało ciekawa , deszcz i wiatr w twarz. Choć już zaczęło mniej padać. Już w drodze na Toruń chłopaki stwierdzili że jak się pogoda nie polepszy wsiadaja w pociąg. I tak tez się stało gdy tam dojechaliśmy. Lecz ja będąc ubrany stosownie do warunków nie chciałem kolejny raz poddac się dystansowi. (700km/24h Gliwice) Więc zapytałem kto jest na siłach jechac dalej. Zebrało się nas pięcioro. I chwała im za to ale kierowcy poztanowili nas dalej asekurować na trasie. Bez tego nie było by szans jechac dalej. Tuszyliśmy z Torunia zostawiając chłopaków na dworcu jeszcze w lekkim deszczu. Lecz zaraz za toruniem zaczęło się przejasniac i deszcz ustał. Tyle że wiatr północno-zachodni wzmógł się niebotycznie. Zaczeła się gehenna , walka z wiatrem z samym sobą, z podmuchami nadjeżdżających TIR-ów. Niestety Tomek miał kłopoty żołądkowe i zaraz za Toruniem musiał skorzystac z pomocy wozu technicznegi do którego zie zapakował by zregenerowac swój organizm całonocna jazdą. Ja Piotr Łukasz i Michał walczyliśmy nadal z wiatrem , raz bocznym raz czołowym. Przystanki robiliśmy co 25-35km , Inaczej się nie dało tak wiało. W Grudziądzu postanowilismy zaliczyc jakiś ciepły posiłek. Niestety, Mc Donald był w budowie, a fast food który znaleźliśmy , szkoda gadac. Hamburger niezjadliwy a frytki przesolone, Choc prosiłem by nie soliła. Tylko czas stracilismy.
Rano i to bardzo rano pobudka bo pociag mielismy o 8.05 Pożegnania czas. I w składzie w którym jechalismy od Torunia, ja Łukasz Michał i Piotrek wsiedliśmy do pociagu. W Gdynie rozstałem się z Piotrkiem i Michałem z Łukaszem poszliśmy na śniedanio-obiad do baru przy dworcu. Lecz i na mnie przyszła pora gdyż miałem pociąg niebawem do Kielc. Pożegnałem się z Łukaszem, wzajemnie nsobie podziekowaliśmy za wspólna jazdę. I ruszyłem do Moniki w wielogodzinnej podrózy w PKP.
To by było na tyle....
Podsumowując :
Pogoda od połowy trasy nie rozpieszczała , jak tylko możliwe brać wszystkie ubrania jakie mamy. Po błędzie jakim był brak ubrań w gliwicach teraz już byłem przygotowany i ciesze się że dałem radę.
Podziękowania dla wszystkich uczestników i kierowców.
Nie moge się doczekać następnego razu