Katowice - Hel 674km

Piątek, 11 maja 2012 · Komentarze(14)
Już na długo długo wcześniej wiedziałem o super pomyśle Raptora, o wyjeździe na Hel z Katowic. Więc chciałem sie do tego przygotować jak najlepiej umiałem. Biorąc pod uwage że ten rok to przygotowania pod 865km/24h w Warce a także dobry czas na Bałtyk-Bieszczady, Majowy wyjazd miał być forma przygotowania.
Zacząłem więc jeździć ze Świętokrzyskimi kolarzami by podłapać troche formy.
I mimo swoich obaw co do formy zebrałem sie w piatek do pociągu jadącego w moje rodzinne strony, czyli Katowice. Jeszcze wpadłem do kurierów rowerowych gdzie mój brat jest dyspozytorem i tam juz sie przebrałem jak na maratończyka przystało w strój 1008.pl . Pod spodkiem czekał już prawie komplet naszego składu. Przywitania, pakowanie do samochodu rzeczy i hasło RUSZAMY. Sląsk jaki jest wszyscy wiedza co byli, zatłoczony i ruchliwy. Więc przez pierwsze 25km jechaliśmy od świateł do świateł. Lecz juz na obwodnicy Tarnowskich Gór zaczęła sie płynna grupowa jazda. I to jest to co lubie najbardziej. Super wyglądała nasza grupa 11 kolarzy mknąca 30-40km/h z wiatrem w plecy. Co jakiś czas wychodziłem na zmiane, co jakiś czas trzymałem tyły i tak nam zeszło do Wielunia gdzie gdy Tomek złapał gume zarządziliśmy postój. Zbiegło to sie z przyjazdem od strony częstochowy naszych dwóch kierowców. Którzy przewozili nasze rzeczy i prowiant. Cały czas sms-ami bądź rozmowa telefoniczną Informowałem Monike o postępach naszej eskapady, a Ona na bieżąco pisała na forum krótkie informacje które wiele osób śledziło. W tym Rebe i Łukasz R i Piotrek W
Po wymianie dętki i posileniu sie ruszyliśmy dalej na północ w strone Sieradza.
Był miły wieczór a upał juz zelżał ustępując miejsca orzeźwiającemu powiewowi nocy. I tak dotarliśmy do Sieradza gdzie zatrzymaliśmy sie pod tesco zakupić wode i ubrac rzeczy na noc. Mając kłopot ze swoja lampką w której w marcu po zderzeniu miom z wielkim psem połamał sie uchwyt,(założyłem prowizoryczny) ruszyłem z pod sklepu 5 min później i nie wiedząc gdzie jechać zadzwoniłem do Raptora. Zaczekał na mnie i po paru km szybkiej pogoni dogoniliśmy grupe.
Na horyzoncie złowrogo zaczęły sie pojawiac czarne chmury co jakis czas podświetlane wyładowaniemi czyt. błyskawice. hihi. Po drodze do Włocławka dołączył do nad mad a później także Rebe. I dojeżdżając do Włocławka skończyło się rumakowanie. Wiatr się zmienił , i zaczęło padać. Po spotkaniu z Piotrkiem Wasmundzkim i Łukaszem Rojewskim pod lidlem we Włocławki ruszyliśmy już w deszczu dalej na Toruń. Było zimno i wiało a na dodatek wylotówka z Włocławka wołała o pomste do nieba. Dziury dziury i..... koleiny. Już po paru kilometrach Mad zaliczył szlifa na jednej z kolein. Całe szczęście nie wpakował się pod samochód choć niewiele brakowało. Czołówka poszła do przodu a my zostalismy z tyłu. Po paru km zawinęlismy się wszyscy na stacje benzynowa , przemarznięci i przemoczeni. Tam zrobiłem bardzo słuszną rzecz. Założyłem sucha koszulke i zimowy windstoper a także neoprany na buty. W dalszej części drogi stwierdziłem że była to bardzo dobra decyzja. Pamietam jak dziś jak nas pogoda pokonała w Gliwicach w 2011r na dystansie 700km/24h. Teraz nie chcąc popełnic tego błędu zabrałem ze soba ubrania na każdą pogodę. Ze stacji paliw na której chwile zagrzaliśmy się do Torunia droga mimo że równiejsza była mało ciekawa , deszcz i wiatr w twarz. Choć już zaczęło mniej padać. Już w drodze na Toruń chłopaki stwierdzili że jak się pogoda nie polepszy wsiadaja w pociąg. I tak tez się stało gdy tam dojechaliśmy. Lecz ja będąc ubrany stosownie do warunków nie chciałem kolejny raz poddac się dystansowi. (700km/24h Gliwice) Więc zapytałem kto jest na siłach jechac dalej. Zebrało się nas pięcioro. I chwała im za to ale kierowcy poztanowili nas dalej asekurować na trasie. Bez tego nie było by szans jechac dalej. Tuszyliśmy z Torunia zostawiając chłopaków na dworcu jeszcze w lekkim deszczu. Lecz zaraz za toruniem zaczęło się przejasniac i deszcz ustał. Tyle że wiatr północno-zachodni wzmógł się niebotycznie. Zaczeła się gehenna , walka z wiatrem z samym sobą, z podmuchami nadjeżdżających TIR-ów. Niestety Tomek miał kłopoty żołądkowe i zaraz za Toruniem musiał skorzystac z pomocy wozu technicznegi do którego zie zapakował by zregenerowac swój organizm całonocna jazdą. Ja Piotr Łukasz i Michał walczyliśmy nadal z wiatrem , raz bocznym raz czołowym. Przystanki robiliśmy co 25-35km , Inaczej się nie dało tak wiało. W Grudziądzu postanowilismy zaliczyc jakiś ciepły posiłek. Niestety, Mc Donald był w budowie, a fast food który znaleźliśmy , szkoda gadac. Hamburger niezjadliwy a frytki przesolone, Choc prosiłem by nie soliła. Tylko czas stracilismy. Ale kilometry umykały i tak rotarlismy do Tczewa , niby osobno ale zawsze w pobliżu, jazda na kole przy tym wietrze nic nie dawała a tylko stwarzała zagrożenie wypadku. Tam tez Tomek już zregenerowany wsiadł z powrotem na rower by dokończyć trasę. Wjechalismy do trójmiasta gdzie za sprawa dużej ilości sygnalizacji świetlnej się rozdzieliliśmy. Trzymając się drogi niestety się pogubiłem w rejonie stoczni Gdyńskiej lecz w sumie po chwilowym błądzeniu doterłem do oststniego naszego punktu gdzie czekał na nas samochód. Potem postanowiliśmy żeby kierowcy już jechali do Jastarni. Nam zostało jakieś 60-80km do celu. Czekał nas ostatni etap, ostatnie 40km walki z potwornym wiatrem i potem już półwysep Helski. Za Redą już nie czekałem na chłopaków tylko pognałem swoim tempem, wiedząc że oni jeszcze chcą zaliczyć jakąś knajpę. Nie wiedziałem kto chce jechać na Hel a kto tylko do Jastarni , więc nie chciałem tracić czasu i ruszyłem z kopyta by przed zmrokiem jesz być na Helu. Malownicza droga na wydmy za Redą choć pod górkę dała chwilę oddechu od wiatru który na tym odcinku był osłoniety przez wydmy. Gnałem jak bym dopiero wsiadł na rower , a miałem już 600km w nogach. Rozpościerała się piekna panorama zatoki Puckiej. Nareszcie wjechałem na mierzeje. Nareszcie wiatr w plecy. Gnałem tak aż ho Helu po drodze spotykając Pawła który na rowerze Raptora rozprostowywał nogi po dobie spędzonej w samochodzie. Kilometry na mierzei dłużyły się a chłód był coraz bardziej przenikliwy. Lecz tyle przejechac i nie dotrzec do celu było nie do przyjęcia. Nareszcie tabliczka Hel. Zrobiłem tam fotke choc do końca półwyspu zostało jeszcze jakieś 10km. Ale po 20min a może mniej i tam dotarłem. Za cel sobie obrałem latarnie morską. Chwile tam posiedziałem, zrobiłem pamiatkowe zdjęcie i ruszyłem ku noclegu w Jastarni. Ostatnie 15km jak się nie myle. Wyjeżdżając z Helu napotkałem jeszcze Michała . Też uparł się by dotrzec do końca i jechał tam gdzie ja już byłem. Nastał mrok a chłód był coraz większy. Około 5 stopni. Tyle że wiatr nieco zelżał. Dotartłem do kwatery , zmęczony ale szczęśliwy i dumny z pokonanej trasy i przeciwnościami. Na kwaterze były rozmowy wymiana doświadczeń długo oczekiwany odpoczynek. Jeszcze tylko kąpiel i wyjście do sklepu po cos ciepłego do zjedzenia. I piwko :) którego ze zmęczenia nawet nie otwarłem. Zasnąłem jak dzidzi.
Rano i to bardzo rano pobudka bo pociag mielismy o 8.05 Pożegnania czas. I w składzie w którym jechalismy od Torunia, ja Łukasz Michał i Piotrek wsiedliśmy do pociagu. W Gdynie rozstałem się z Piotrkiem i Michałem z Łukaszem poszliśmy na śniedanio-obiad do baru przy dworcu. Lecz i na mnie przyszła pora gdyż miałem pociąg niebawem do Kielc. Pożegnałem się z Łukaszem, wzajemnie nsobie podziekowaliśmy za wspólna jazdę. I ruszyłem do Moniki w wielogodzinnej podrózy w PKP.
To by było na tyle....
Podsumowując :
Pogoda od połowy trasy nie rozpieszczała , jak tylko możliwe brać wszystkie ubrania jakie mamy. Po błędzie jakim był brak ubrań w gliwicach teraz już byłem przygotowany i ciesze się że dałem radę.
Podziękowania dla wszystkich uczestników i kierowców.
Nie moge się doczekać następnego razu

Komentarze (14)

Wielki szacun za taką trasę!

ellmoo 16:52 piątek, 29 czerwca 2012

No kurcze, nawet nie wiedziałem, że w moim rodzinnym mieście są takie wycinaki. Pozdrawiam.

Robert 06:29 wtorek, 5 czerwca 2012

Gratulacje. Wielki szacun

avacs 20:00 niedziela, 27 maja 2012

Gratulacje - i dzięki za wspólną jazdę. Łatwo nie było - ale grunt że dotarliśmy.
Tą średnią to z postojami jak widzę wstawiłeś - bo masz niższą ode mnie, a przecież sporo szybciej jechałeś ;))

wilk 12:44 sobota, 19 maja 2012

Gratuluję tego dystansu. Wiem, że było ciężko. Gdy żegnałem Was pod Spodkiem byłem pewien, że dojadą wszyscy. Było ciężko, ale zwyciężyłeś i tego serdecznie Ci też gratuluję. Dobrze, że jesteś już wśród nas, pozdro.

ramboniebieski 18:49 piątek, 18 maja 2012

No proszę, Kurier na BSie. Witam i dzięki za jazdę.

madu 17:45 czwartek, 17 maja 2012

Tajest, mocne wejście :)

WuJekG 11:43 czwartek, 17 maja 2012

oho, witamy na BS''ie :) dzięki za wspólną jazdę (:

waxmund 09:20 czwartek, 17 maja 2012

a no z przerwami

kurier 08:23 czwartek, 17 maja 2012

Już nie bądź taki skromny. Średnią podałeś chyba z przerwami :D

Jedris 08:17 czwartek, 17 maja 2012

Dzięki za jazdę :)

Jedziemy do Rebego?

raptor 08:00 czwartek, 17 maja 2012

Pozdrawiam i do zobaczenia na trasie BBT 2012. Jestem pod wrażeniem Twojej jazdy.

PAWSOL 07:00 czwartek, 17 maja 2012

no nie ma czasu rozpisywac sie o tych do 100km
za duzo ich

kurier 00:06 czwartek, 17 maja 2012

mocne wejście:)

blase 23:48 środa, 16 maja 2012
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa trzad

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]