Brevet Miechów 208km

Sobota, 19 maja 2012 · Komentarze(2)
Już dawno wiedziałem że Oskar z Bikeholików ma w planach organizację brevetu w Miechowie wraz z MDK Miechów. I już przy 10-cio godzinnym maratonie w Miechowie wiedziałem że pojawie sie na starcie. Jeszcze w czwartek dzwoni do mnie Zbyszek z Kielc z pytaniem czy jadę na maraton w Świnoujściu. Więc mu naświetliłem temat że blisko w Miechowie jest taka impreza i przekonałem go by jechał ze mną bo blisko i śliczna trasa. Umówiliśmy sie u mnie pod blokiem 5.15 w dniu maratonu. Oczywiście zaspał i dopiero mój telefon GO obudził. Zapakowani o 5.30 wyruszyliśmy do Miechowa. Pech chciał że po 20km rozsadziło mu tylną opone w samochodzie i kolejny postój na wymianę koła. Mimo to stawiliśmy sie pod MDK o 7.05. Niespodziewanie było tam juz około 30-tu kolarzy, więc frekwencja dopisała. Jeszcze tylko pobrałem karte kontrolną , zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie, i 7.30 w trasę.
Do przodu wyskoczył Marcin Durman i Michał (oki) więc dogoniłem Ich. I tak jechaliśmy w strone Żarnowca. Współpraca na trasie układała sie wyśmienicie a jako że Marcin był w swoich stronach dokładnie wiedział gdzie sa punkty kontrolne.Trasa do Pilicy była płaska i przyjemna , jednakże potem zaczeły sie pagórki więc raz podjazdy raz zjazdy i tak na okrągło. W Sułoszowej za Pieskową Skała Michał nie wytrzymał tempa Marcina i odpuścił więc zostaliśmy we dwójkę.
Dotarliśmy do Olkusza i skierowaliśmy sie na bar "cynamon". Niestety obsługa z braku kierowniczki nie była w temacie naszej obsługi więc czekaliśmy około 15 min aż kierowniczka przyjdzie i zarządzi wydawanie posiłków. Chwile po nas dotarł Michał z Krakowa. I juz wspólnie sie posililiśmy schabowym z ziemniakami i surówką. Niestety potem sie okazało że to był bład tak sie najadać przed kolejnymi górkami, trzeba było zupę sobie zamówić, było by lżej kręcić. Gdy kończyliśmy posiłek dojechała pod bar grupa Bikeholików . My ruszyliśmy dalej. Jak juz pisałem nie łatwo było po takim obiedzie wrócić do swojego tempa .Minęliśmy Ogrodzieniec i za Ogrodzieńcem w strone Pilicy chwila wytchnienia bo teren opadał. Choć ja na zjazdach starałem mocno pracowac więc kręciłem ile sił w nogach. Wiatr zaczął nam dokuczać . Jeszcze tylko kiepska droga do Sędziszowa (pomyliłem droge) , i został nam ostatni odcinek z mocnym wiatrem w twarz do Miechowa. Jeszcze przed Kozłowem na jednym z podjazdów nasza trójka sie rozjechała, K=każdy w swoim juz tempie pokonywał to wzniesienie. Więc zaczełem uzyskiwac nad Marcinem i Michałem przewagę, a jako że było juz niedaleko do mety stwierdziłem że juz czas jechac w swoim tempie. Niestety za Kozłowem kiedy miałem skręcić na Miechów traktor mi zasłonił drogowskaz i pomyliłem trase kierując sie na Książ Wielki. Skutkowało to wydłużeniem trasy o 8km zaliczenie dużych podjazdów między Książem a Miechowem , a ostatnecznie i uzyskanie drugiego czasu na mecie. Choć to taki mały szczegół bo w sumie prędkośc średnia mi wyszła największa ze wszystkich, więc nie czuje sie pokonany. Raczej zagubiony, hihi.
Na mecie czekała już na mnie Monika która z Kielc przyjechała rowerkiem. Nie łatwo Jej było przy tym wietrze i pagórkach na trasie Jędrzejów - Miechów
PO odświeżeniu sie czekały już na nas kiełbaski z grila , kawa , napoje. Więc obsługa sposała sie perfekcyjnie. Potem już tylko rozmowy w amfiteatrze przy MDK-u o wrażeniach z trasy. Kolarze sukcesywnie pojawiali sie na mecie, i nie tylko ja pogubiłem droge. Często sie to zdarzało. Gdy już najedliśmy sie jak nigdy, bo kiełbasek nie brakowało, i gdy dostaliśmy dyplomy, zapakowaliśmy sie do samochodu w podróz powrotną do Kielc. Jeszcze tylko na obwodnicy Jędrzejowskie odleciała Zbyszkowi końcówka rury wydechowej od tłumika, pewnie po tym rozerwaniu opony w drodze do Miechowa. Więc samochód zaczął wydawac odgłos jak sportowa wersja czołgu. Ale szczęśliwie dojechaliśmy do domu. Jeszcze tylko finał Ligi Mistrzów i tak sie zakończył ten pełen wrażeń dzień.
Podsumowując
Organicacja przez Oskara i MDK perfekcyjna
Trasa zarąbista
Pogoda Idealna
Do następnego razu na kolejnej imprezie w Miechowie

Komentarze (2)

prawda jest taka że to ja odeszłem na 20km przed metą... tylko ciagnik mi zasłonił drogowskaz. i nadrobiłem 8 km myląc trasę. więc mój czas tyczy sie 208km a nie 200km

kurier 12:13 poniedziałek, 21 maja 2012

Sorki, że się nie spotkaliśmy, ale nie dość, że zaspałem, to jeszcze panę złapałem. Wiedziałem wtedy już, że nie dojadę na czas do Olkusza :)

Kto Ci tam 3 minuty wsadził? :P

raptor 12:58 niedziela, 20 maja 2012
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa rzete

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]